Pewnego dnia podczas pobytu w Ulcinj wybieramy się z Austriakiem Stefanem do Albanii.
Odwiedzamy Szkoder (lub Szkodrę), miasto na skraju Jeziora Szkoderskiego.
Albański kelner w restauracji w Ulcinj-u uprzedził nas na wieść o naszym planie
odwiedzenia tego miasta słowami "Shkoder is like Bangladesh". I wiele się nie mylił.
Wszechobecny bałagan, domy przypominające slumsy kontrastujące z nowymi willami
malowanymi w pastelowe kolory, masa rozklekotanych pojadów na dziurawych ulicach miasta,
z których tylko część jest pokryta asfaltem. Zasady, którymi kierują się wszyscy
uczestnicy ruchu drogowego są proste - pchać się za wszelką cenę w każdą wolną przestrzeń
na drodze, nierzadko pod prąd. Wszechobecne stragany, zwierzęta na ulicach, świnie,
osły, kozy... Przygoda....
Ze Szkodry udajemy się w trasę, która z perspektywy czasu wydaje się teraz jedną
z lepszych przygód wakacji. To trasa gorąco nam polecana przez jednego ze spotkanych jeszcze
w Chorwacji Polaków na motocyklach. Z Hani Hoti do Vermosh i dalej do Gusinje w Czarnogórze
miał prowadzić utwardzony szuter, przyzwoitej jakości. I rzeczywiście przez większą część tej
terenowej trasy liczącej 61 km górskiej drogi, jechało się powiedzmy "jako tako". Lecz niektóre
odcinki, szczególnie biorąc pod uwagę mój brak doświadczenia w terenowej jeździe, okazały
się niezwykle trudne do pokonania. Całe szczęście otuchy dodawał Stefan, który uspokajał,
że warunki nie są tragiczne. Wykańczająca fizycznie i również psychicznie trasa, prowadziła
pograniczem czarnogórsko- albańskim między najwyższymi pasmami górskimi Montenegro: Komovi
i Prokletije. Biorąc pod uwagę okoliczności, nazwa drugiego z łańcuchów (Góry Przeklęte)
nabiera osobistego znaczenia. Bałkańska dzicz...