Nadszedł w końcu ten dzień, kiedy musieliśmy opuścić ex-Jugosłowiańskie wybrzeże i zapuścić
się wgłąb lądu. Pożegnaliśmy Adriatyk i ruszyliśmy w kierunku masywu Durmitor, jednego z
najwyższych i najpiękniejszych w Czarnogórze. Po drodze zwiedzaliśmy jedną z najwięjkszych atrakcji-
Monastyr Ostrog, duży prawosławny klasztor, wmurowany w skałę. Dalej wjeżdżając w góry zaczęły się
cudowne widoki i zrobiło się dużo chłodniej z racji wysokości, lecz spadek z 30 do 20 stopni
pozwolił odpocząć od upałów. Na kolejne 2 noce czekał na nas Žabljak - jedno z najwyżej
położonych miast w Europie, na 1450 mnpm. Bez problemu znaleźliśmy niedrogi nocleg
u bardzo miłych ludzi. Następnego dnia odwiedziliśmy kanion Tary ze słynnym mostem i Crno Jezero w Durmitorze.
Z racji położenia i pewnego podobieństwa Žabljak można nazwać czarnogórskim Zakopanem,
a Crno Jezero (Jezioro Czarne) czarnogórskim Morskim Okiem. Jedynie wyraźnie mniej turystów
i większa dzikość odróżniają je do stolicy polskich gór.
Po opuszczeniu Žabljaka jechaliśmy wąską asfaltową drogą długości około 40 km, prowadzącą między
szczytami Durmitoru, na wyskości dochodzącej nawet do 2000m! Alpejski klimat, zimno, wietrznie. Śnieg.
Droga prowadziła do Pivsko Jezero, górskiego zaporowego zalewu, wzdłuż którego leciała ku
północy nasza ostatnia trasa w Montenegro do granicy bośniackiej.